Rośliny wspólne?

Rośliny wspólne. Czy mamy szanse w dzisiejszym świecie wrosnąć w to po uszy ? 

Wychowałem się i dorastałem w bloku w dzielnicy przemysłowej na przedmieściach Lublina . Blok, w którym mieszkałem wspólnie z moimi rodzicami, bratem i siostrą miał trochę podwórka i zielonego w pobliżu. Wokół rosły 30 m topole i wierzby.  O przestrzeń wspólną w bloku robotniczym dbali mieszkańcy, ale o roślinach na ścianach czy klatce  schodowej nikt nie myślał. Przestrzeń wspólna nie istniała. Inaczej za to było w bloku moich dziadków w centrum miasta. Na ostatnim, 4 pietrze w bloku bez windy, mijałem półpiętro pełne kwiatów. Wszystko zgrabnie ustawione. Wtedy się na tym nie znałem, ale zapamiętałem ten obraz jako: zgrabna kompozycyjna całość.  Stały tam  na różnych wysokościach ficusy, yukka, oraz małe egzemplarze zielistki i sanseverii. Na samym szczycie mieszkały dwie rodziny. Po prawej stronie mieszkanie moich dziadków  a po lewej  stronie  mieszkanie innych lokatorów . Po 21 latach jak zdawałem na studia ogrodnicze, okazało się, że za przestrzeń wspólną na ostatnim pietrze odpowiadał człowiek, który wykładał rośliny ozdobne na moim kierunku oraz zarządzał instytutem roślin ozdobnych –  sam prof. dr hab. Jerzy Hetman. 

Czytaj więcej: