Od kilku dni jesteśmy wystawiani na szokujące obrazy i wiadomości dochodzące nas zza wschodniej granicy. Zaskoczeni konfliktem zbrojnym, w spontanicznym odruchu serca pomagamy setkom tysięcy uciekinierów z Ukrainy na różne sposoby. Jednocześnie nasze emocje poddane są wielkiej próbie: z jednej strony powodowany strachem przed wojną, z drugiej atakowani ogromem cierpienia uchodźców z Ukrainy i z trzeciej… o nasz byt, bo kto w sytuacji zagrożenia będzie chciał kupować kwiaty?
Kwiaty na złość Putinowi
Już w 2014, zaraz po zajęciu Krymu przez Rosję, kraje UE nałożyły sankcje ekonomiczne na Rosję, która w odwecie zakazała importu polskich jabłek. By ratować polskich sadowników, nagłośniona została akcja ‘Jedz jabłka na złość Putinowi’. Hasło to nie tylko nie traci, ale wręcz zyskuje na znaczeniu: dbając o własną kwiaciarnię i właśnie kupując kwiaty dbamy o swój dobrobyt ekonomiczny, ale i gospodarkę.
Polskie kwiaciarnie, hodowcy i hurtownicy, giełdy kwiatowe i firmy transportowe, jednym słowem cały sektor zatrudnia wielu pracowników z Ukrainy. Oni i ich rodziny teraz bardzo tej pracy potrzebują, więc prowadząc własną działalność w najlepszy możliwy sposób pomagamy również i im.
To nie prawda, że w obliczu tragedii nie wypada reklamować sprzedaży kwiatów na Dzień Kobiet czy na co dzień. Wypada i trzeba, gdyż kwiaty są symbolem naszych uczuć a naszych bliskich warto doceniać tym bardziej w tak trudnym czasie.
Myślę, że przywołany w tytule tekst Wojciecha Młynarskiego najlepiej obrazuje naszą dzisiejszą sytuację. Dlatego właśnie pomimo całego dramatyzmu sytuacji, w której się znaleźliśmy, życzymy Wam pięknego i branżowo owocnego Dnia Kobiet!