Nazwisko i prace Anny Grabkowskiej -Pikor powinny być znane czytelnikom naszego portalu. Regularnie i chętnie bierze udział w konkursach organizowanych przez Floraplus, a jej prace często znajdują uznanie jurorów. Dlatego dziś chciałbym przybliżyć Wam jej postać.
Michał Bursig: Czym się Pani inspiruje tworząc tak piękne florystyczne sesje zdjęciowe?
Anna Grabkowska- Pikor: Bardzo dziękuję. Nie mam jednego źródła inspiracji, wszystko tak naprawdę zależy od tego, dlaczego powstaje dana sesja. Zawsze odzywa się tu mój umysł inżyniera projektanta i najpierw muszę odpowiedzieć sobie na pytania: Po co? Jak? Dlaczego? A na samym końcu dopuszczona jest ta artystyczna dusza, która może poszaleć.
Jeżeli jest to sesja związana z konkursem to najważniejsza jest kompozycja i wszystko inne ma ją podkreślić. Tutaj też mocno współpracuję z fotografem, rozmawiam z nim i razem staramy się znaleźć fajne miejsca, odpowiednie kadry i ujęcia. Jeżeli moja kompozycja ma być uzupełnieniem sesji, którą zaplanował fotograf to staram się jak najlepiej spełnić jego oczekiwania i wizje artystyczne, oczywiście uwzględniając moją wiedzę i doświadczenie.
Często projektując kompozycję florystyczną do sesji, szukam pretekstu do nauki czegoś nowego. Wybieram formy i techniki, których jeszcze nie używałam, nie wykorzystywałam, których chciałabym się nauczyć i metodą prób i błędów, staram się dojść do jak najlepszych efektów. Na tym etapie staram się również dobrać odpowiedni materiał roślinny. Niestety, mam ograniczone możliwości jego pozyskania, tak więc wiedząc, co na pewno jestem w stanie zdobyć, szukam odpowiedniego jego ułożenia, wykorzystania, tak aby podkreślić charakter pracy czy efekt, który chcę uzyskać. Często szukam również podpowiedzi w otaczającej nas przyrodzie, na przykład tworząc mój bukiet ślubny inspirowałam się taflą jeziora.
Dlaczego florystyka? Jaka była Pani droga do naszego zawodu?
Już jako mała dziewczynka byłam zafascynowana pracą w kwiaciarni i tym, jak tworzy się bukiety, jednak florystyka nie był moim pierwszym, wybranym zawodem. Kiedy w liceum musiałam zdecydować się na studia, postanowiłam złożyć papiery na farmację, ale drugim zastępczym kierunkiem była architektura krajobrazu. Na całe szczęście na farmację się nie dostałam, dlatego rozpoczęłam studia na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. I dzięki temu, okrężną drogą zaczęłam do florystyki się zbliżać. Uczestniczyłam co roku w Gardenii, więc obserwowałam pokazy i mistrzostwa organizowane przez SITO, dodatkowo jedna z moich koleżanek ze studiów pracowała w kwiaciarni swojej mamy, i ta myśl o układaniu kwiatów wracała. Aż któregoś razu udało mi się uzbierać ładne, jak na studentkę, pieniądze i pójść na podstawowy kurs bukieciarski. Padło na chyba 10-dniowy (nie jestem pewna) kurs organizowany przez Wielkopolską Gildię Rolno-Ogrodniczą. I już na pierwszym dniu, podczas robienia tych swoich pierwszych koślawych bukietów, przepadłam, zrozumiałam że jest to zawód, który chcę wykonywać do końca życia. Od tamtej pory wszystkie decyzje zawodowe, które podejmowałam, związane były z edukacją i rozwojem florystycznym. Zapisałam się do Sekcji Florystycznej Koła Naukowego Ogrodników, dostałam pierwszą pracę w kwiaciarni, a za odłożone z niej pieniądze chodziłam na kolejne warsztaty i kursy. Potem rozpoczęłam pracę w kolejnej kwiaciarni i ostatecznie trafiłam do Szkoły Florystycznej Małgorzaty Niskiej, którą ukończyłam z tytułem czeladnika.
Naucza Pani nowych florystów. Jakie jest Pani zdanie o naszym systemie edukacji florystycznej?
To jest bardzo trudne pytanie, ponieważ widzę zarówno zalety jak i wady systemu edukacji florystycznej. Przede wszystkim zauważalny jest podział na dwa rodzaje szkół. Pierwszy to wszystkie szkoły prowadzone przez znanych polskich florystów, w których egzaminy odbywają się w Izbach Rzemieślniczych. Drugi rodzaj to szkoły policealne, często darmowe, w których egzaminy zdawane są przed Centralną Komisją Egzaminacyjną. I jak w przypadku tych pierwszych możemy mieć pewność, że nauka jest prowadzona na najwyższym poziomie, to w drugim zależy wszystko od tego, jakiego nauczyciela zatrudnia szkoła. Sam egzamin tworzony przez CKE nie jest trudno zdać, więc co roku mamy na rynku pracy coraz więcej osób z dyplomem florysty, nie mamy jednak gwarancji, że są to osoby z odpowiednią wiedzą i umiejętnościami. A ich praca będzie na pewno rzutować na wizerunek całej branży.
Nie uważam jednak, że taki podział jest do końca zły. Wiele osób, które rozpoczynają swoją przygodę z florystyką, nie wie, czy będzie to ich zawód. Chcą spróbować czegoś nowego, może się przebranżowić i pomyślały, że może to być właśnie ten kierunek. A inne chcą rozszerzyć swoją pracę o wiedzę florystyczną, na przykład mam uczennicę, która prowadzi terapię zajęciową i chciałaby poszerzyć ją o tworzenie prac florystycznych, więc postanowiła się w tym kierunku wyedukować. Dla niech duże szkoły florystyczne są nieosiągalne lub nieopłacalne, więc zaczynają od poziomu podstawowego czyli darmowej szkoły. Po jej ukończeniu będą decydować, czy chcą iść dalej w tym kierunku czy jednak nie. W naszym interesie jest, aby w takich szkołach uczyli nauczyciele z odpowiednią wiedzą, i na to branża powinna kłaść duży nacisk.
Za pasem wiosna, przyroda ruszy. Którą porę roku Pani najbardziej lubi zawodowo i jakie ma Pani florystyczne marzenie?
Jest to dla mnie pewien paradoks, ponieważ na co dzień, pracując w kwiaciarni, nie lubiłam połączeń żółć-pomarańcz-czerwień, ale jeżeli myślę o ulubionej florystycznie porze roku, to wybiorę właśnie jesień, kiedy ta kolorystyka dominuje. Jesień oferuje wszystko to, na czym lubię pracować, czyli uwielbiane przeze mnie chryzantemy, gałęzie z przebarwiającymi się liśćmi, owoce. Najlepiej pokazuje to mój bukiet, który wykonywałam na egzaminie czeladniczym.
Moim marzeniem florystycznym, który wykiełkowało na pierwszym kursie i dalej we mnie jest i pomału sobie rośnie, to zostanie Mistrzem Polski we Florystyce. Zdaję sobie jednak sprawę, że muszę się jeszcze dużo nauczyć, więc podchodzę do niego na spokojnie.
Florystyka to bardzo pojemna nauka. Jaka jej część jest Pani najbardziej bliska?
Odpowiem chyba bardzo niekonwencjonalnie na to pytanie, ponieważ uwielbiam florystykę komercyjną. Bardzo lubię pracę z klientem, tworzenie kompozycji okolicznościowych i bukietów. Sprzedaż i edukacja klienta, to zdecydowanie ta część, w której odnajduję się najlepiej. Bardzo chciałabym znaleźć taki swój złoty środek między typową komercją a florystyką pokazową, ale nad tym będę już pracować we własnej kwiaciarni.
Zauważyłem, że lubi Pani brać udział w konkursach florystycznych. Jaki to ma wpływ na Pani pracę zawodową?
Niestety w mojej obecnej sytuacji, mam małą córeczkę, nie jestem w stanie podjąć czynnej pracy w zawodzie. Konkursy florystyczne pozwalają mi pracować z kwiatami, ćwiczyć mięsień kreatywności, aby nie zanikał aż tak bardzo. Jest to również dobry trening projektowy. Aby praca wygrała konkurs nie wystarczy, że będzie ona ładna i poprawna florystycznie. Musi przede wszystkim spełniać określone wymagania konkursowe, które zawarte są w regulaminie. Branie udziału w konkursach uczy więc, na co zwracać uwagę i jak tworzyć prace, które mają szansę znaleźć się na podium. Poza tym wygrana zawsze ładnie wygląda w CV (śmiech).
Proszę powiedzieć nam parę słów o Pani planach zawodowych?
Tak, mam kilka punktów do zrealizowania, jednak nie daję im konkretnych ram czasowych. Na pewno chciałabym dokończyć edukację i zdobyć tytuł mistrza florystyki, ale muszę trochę z tym poczekać. Musimy z córką dorosnąć do momentu, aż kilkudniowa rozłąka nie będzie tak dużą tragedią. Bardzo chciałabym otworzyć własną kwiaciarnię i zdobyć tytuł Mistrza Polski we Florystyce, ale czy to będzie za rok, pięć czy dwadzieścia lat, to nie wiem. Nie chcę robić niczego na siłę, wiem, że gdy pozwalam aby sprawy biegły swoim torem, to wszystko układa się tak, jak powinno.
I na koniec proszę powiedzieć nam o swoich innych pasjach.
Takie dwie pasje, które czynnie uprawiam, jest to zresztą bardzo proste, ponieważ są ze sobą powiązane to nauka i czytanie książek. Literatura popularnonaukowa to najszybszy i najprostszy sposób zdobywania wiedzy z interesujących, w ogóle nie powiązanych z branżą tematów – ostatnio przeczytałam na przykład książkę o mechanice kwantowej. Lubię również literaturę piękną oraz beletrystykę, przeplatam ze sobą różne tytuły tak by mieć i trochę rozrywki, i trochę edukacji.
Uwielbiam również rysować, ale ze względu na florystykę, która już pozwala mi się wykazać artystycznie, nie robię tego tak często, jak kiedyś. Niemniej jednak od czasu do czasu wracam do ołówków czy kredek i zawsze sprawia mi to dużą przyjemność.
Dziękuję za rozmowę.
Przeczytajcie również ciekawy artykuł autorstwa Anny dotyczący wyceny dekoracji kwiatowych.