Wartość dodana Florysty

Wielu florystów uważa, że supermarkety sprzedające kwiaty to dla nich konkurencja. Ale czy developer narzeka na składy budowlane?

Florystyka, tak jak każdy sektor gospodarki, boryka się ze swoimi bolączkami. Jednym z wyzwań jest niewątpliwie zwiększenie zainteresowania klientów kwiatami. Nie sprzyja temu powszechna moda na obdarowywanie się maskotkami czy winem, czy nawet Facebook, który niedawno usłużnie zamiast kwiatów zaproponował mi zbiórkę pieniędzy na wybrany przeze mnie cel w ramach zbliżających się urodzin.
Oprócz wspomnianych już niekorzystnych dla branży trendów, wielu florystów skarży się na sieci retailowe, które konkurują z kwiaciarniami o Klienta i które według wielu z Państwa stanowią zagrożenie dla kwiaciarni.
W tym miejscu pozwolę się z Państwem nie zgodzić. Owszem, retail zdecydowanie zwiększył obrót kwiatami ciętymi w Polsce. Owszem, ze względu na skalę zamówień, kwiaty z supermarketu niejednokrotnie są atrakcyjniejsze cenowo niż te sprzedawane w kwiaciarniach. Ale jednocześnie to właśnie dzięki supermarketom i ich wyspom kwiatowym (złe miejsce na stanowisko z kwiatami, ale to temat na inny artykuł), klienci w ogóle dostrzegają kwiaty. Taka strategia jedynie zwiększa świadomość klienta, rozwija w nim potrzebę kupowania kwiatów regularnie, dla siebie i własnej przyjemności, a nie tylko dla kogoś albo na specjalną okazję. To właśnie supermarkety upowszechniły kwiaty, a także, patrząc na rosnące statystyki eksportowe, wykształciły potrzebę obcowania z kwiatami w codziennym życiu, czerpania radości z ich posiadania w domu. Zatem tak, supermarkety kuszą klientów atrakcyjną ofertą towarów, w tym również kwiatów. Ale czy florysta zajmuje się sprzedażą kwiatów?


Moim zdaniem nie. Tak jak developer nie sprzedaje betonu, a oferuje nieruchomości, dostosowane do różnych oczekiwań klientów, tak krawcowa nie sprzedaje przecież materiału z beli, a szyje ubrania skrojone na miarę. Pozwolę sobie postawić tezę, iż florysta także sprzedaje usługę i nie należy mylić tego zawodu z handlem kwiatami, czym zajmują się giełdy kwiatowe, hurtownie, importerzy czy supermarkety właśnie.
Oczywiście kwiaty są niezmiernie istotną składową istnienia kwiaciarni, ale tak naprawdę są towarem, któremu dopiero florysta nadaje wyjątkowy kształt, skrojony na miarę i dostosowany do indywidualnych potrzeb klienta. Po co innego kształciliby się Państwo w sztuce układania kwiatów? Po co zatem podglądacie konkurencję, śledzicie trendy, czy zaglądacie na branżowe portale internetowe, skoro jednocześnie przyrównujecie się do sieci retailowych sprzedających goździki czy róże zlepione taśmą klejącą w plastikowym rękawie?
Oczywiście nie twierdzę, że inne spojrzenie na własny zawód samo sprawi, że kolejka do kwiaciarni nie będzie mieć końca. Ale idąc tym tropem, warto uświadomić sobie rolę florysty i zaufanie, jakim obdarowują go jego klienci. Zapytajcie klienta dla kogo są kwiaty, jaka ta osoba jest, jaki ma charakter, lub chociaż w jakim otoczeniu kwiaty będą stały i jaką mają spełniać funkcję – uspokajać, energetyzować, rozbawić? Pokażcie Waszemu Klientowi to, co sami wiecie od dawna: kwiaty budzą wielkie i różne emocje, ale tylko profesjonalista potrafi je wydobyć.
Stąd zresztą tylko krok od następnego pytania: a jakie kwiaty dla Pani/a? Skoro Klient kupuje kwiaty dla kogoś w kwiaciarni, czemu nie miałby wziąć- nawet luźnej- wiązanki dla siebie. Przecież supermarkety wykształciły już w nim tę potrzebę.

Epilog
Niedawno poprosiłam florystę, by przygotował bukiet na imieniny dla mojej Mamy. Postanowiłam sama przeprowadzić eksperyment i wyjątkowo zamiast wybierać gerberki czy goździki, po prostu opowiedziałam o Mamie. Opisałam jaki Mama ma charakter, jak się ubiera i co lubi robić. Dość oszczędnie odpowiedziałam na dosłownie dwa pytania florysty, które dotyczyły samych kwiatów starając się niczego nie dodać od siebie. Efektem naszej rozmowy był wspaniały bukiet, który Mamę po prostu zachwycił! I to do tego stopnia, że zrobiła mu zdjęcie i pokazywała wszystkim koleżankom. A przecież florysta nawet przez chwilę nie miał z nią kontaktu. Jestem pewna, że nie udałoby mi się osiągnąć tej samej skali radości Mamy różami z supermarketu.
Zakończę więc parafrazą reklamy sprzed kilku lat: Florysta robi wielką różnicę!

Agnieszka Murawska
Ambasada Królestwa Niderlandów